Od planów do działania – co czeka gospodarkę wodną w Polsce?

24 stycznia 2022 r.

Zakończyły się konsultacje społeczne II aktualizacji planów gospodarowania wodami. Wkrótce rozpocznie się proces legislacyjny, w wyniku którego projekt IIaPGW zostanie przyjęty w drodze rozporządzenia ministra właściwego ds. gospodarki wodnej, jako dokument obowiązujący przez kolejnych 6 lat. To dobry moment na dokonanie podsumowania – co to jest „filozofia” gospodarowania wodami i jak wygląda Polska na tle Europy, jeśli chodzi o stan wód, opowiada Przemysław Gruszecki, Dyrektor Departamentu Zarządzania Środowiskiem Wodnym PGW Wody Polskie.



...

Przemysław Gruszecki,
Dyrektor Departamentu Zarządzania Środowiskiem Wodnym, Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie

Czym są plany gospodarowania wodami?

Plany gospodarowania wodami to dokumenty, w których na podstawie przeprowadzonych analiz i obserwacji dokonujemy diagnozy stanu środowiska wodnego w Polsce. Stanowią one podsumowanie kilku lat pracy analitycznej, w ramach której szukamy wszystkich informacji dotyczących wód i tego, jak działalność człowieka, sytuacja ekonomiczna kraju oraz zachodzące procesy gospodarcze i społeczne wpływają na ich stan. Punktem wyjścia do opracowania planów gospodarowania wodami jest charakterystyka sytuacji obecnej oraz analiza procesów społecznych, ekonomicznych i perspektyw rozwoju kraju.
Zatem plany gospodarowania wodami to podsumowanie ogólnej oceny stanu środowiska wodnego z perspektywą na kolejne 6 lat. Plany są więc dokumentami, w których pokazujemy, jak ten obraz będzie się zmieniał w tym właśnie okresie. Podpowiadamy, jakie działania należy podjąć, żeby stan środowiska wodnego się poprawił, bądź nie pogorszył, jeśli jest dobry. To swego rodzaju recepta dla gospodarki wodnej. 



Kto odpowiada za opracowanie planów gospodarowania wodami? 

Projekt opracowuje Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, natomiast nadanie tym dokumentom ostatniego kształtu należy do ministra właściwego do spraw gospodarki wodnej, obecnie Ministra Infrastruktury. Plany gospodarowania wodami są przyjmowane w drodze rozporządzenia Ministra.


Dlaczego są tworzone plany gospodarowania wodami?

Patrząc na podstawy prawne, należy podkreślić, że przygotowanie planów gospodarowania wodami wynika z Ramowej Dyrektywy Wodnej (RDW), przyjętej w 2000 roku przez państwa członkowskie Unii Europejskiej. Na szczeblu Wspólnoty uznano, że gospodarowanie wodami i ochrona środowiska wodnego są tymi zagadnieniami, które muszą być organizowane na gruncie współpracy międzynarodowej, w oparciu o jednakowe wymagania. Ustalono, że woda jest na tyle cennym zasobem, że trzeba o nią zadbać dla kolejnych pokoleń oraz że działania na rzecz ochrony wód będą skuteczne tylko wtedy, kiedy decyzje ich dotyczące będą podejmowane wspólnie przez wszystkie państwa Wspólnoty. Ten wspólny cel, jakim jest doprowadzenie wód wszystkich kategorii do zdefiniowanego w Dyrektywie dobrego stanu, musi być realizowany w oparciu o odpowiednie, wspólne zasady. Plany gospodarowania wodami są dokumentami, które z jednej strony pokazują, jaki państwo ma pomysł na dojście do tego celu, a z drugiej służą Komisji Europejskiej do weryfikacji, czy wdrażanie dyrektywy przebiega poprawnie.


Obecnie jest to wymóg Unii Europejskiej. A jak to wcześniej wyglądało? Kto w Polsce odpowiadał za stan wód?

Minister Środowiska, przy czym nie opracowywano dokumentu, jakim jest plan gospodarowania wodami. W ogóle gospodarowanie wodami polegało na czymś zupełnie innym. Dominowało podejście, nazwijmy je „inżynierskim”, a jakość wody oceniano w oparciu o ok. 50 wskaźników fizykochemicznych i bakteriologicznych, klasyfikując wody jako I, II i III klasy lub wody pozaklasowe. Warto zauważyć, że nikt nie charakteryzował i nie klasyfikował jakości ekosystemów wodnych. Aczkolwiek z pewnością można spotkać osoby, które stwierdzą, że ta Ramowa Dyrektywa Wodna niewiele zmieniła, bo np. zarządzanie zlewniowe w Polsce stosowano już w latach 70.

W rzeczywistości jednak Ramowa Dyrektywa Wodna wymusiła na gruncie krajowym dwie istotne zmiany: wdrożenie zarządzania zlewniowego i oparcie wszystkich analiz oraz celów środowiskowych na wskaźnikach biologicznych. Ta swoista rewolucja w gospodarowaniu wodami polegała na tym, że trzeba było odejść od gospodarowania wodą jako taką, a wdrożyć zarządzanie ekosystemami wodnymi. Mówiąc o wodach, myślimy o środowisku wodnym, o ekosystemach od wód zależnych, o wodzie w tym szerokim ujęciu przyrodniczym. Jakość wody ocenia się poprzez charakterystykę jakości funkcjonowania w niej życia fauny i flory. Dyrektywa zmusiła kraje członkowskie UE do planowania, a więc uporządkowała zasady i procesy w gospodarowaniu wodami oraz określiła cele krótko- i długoterminowe.


Plany gospodarowania wodami po raz pierwszy opracowano w 2011 r. W 2016 r. zostały zaktualizowane, obecnie trwa ich druga aktualizacja. Co się zmieniło od początku? Czy rzeczywiście widzimy efekty tych 6-letnich cyklów?

Najpierw należy wyjaśnić, po co są te aktualizacje. Gospodarowanie wodami oparte jest o pewien model, który można sprowadzić do filozofii - oceń to, czym zarządzasz, a tam, gdzie widzisz problemy, zaproponuj i wdróż działania naprawcze. W określonym czasie sprawdź, czy działania te przynoszą oczekiwany efekt. W zależności od odpowiedzi na to pytanie albo nie robimy już nic, bo udaje nam się osiągnąć założony cel, czyli dobry stan wszystkich wód, albo weryfikujemy dane wejściowe i plan działań, czyli robimy aktualizację tego, co zostało zaplanowane w poprzednim cyklu. 



Czy widzimy efekty?

Widzimy zmniejszający się ładunek zanieczyszczeń, które odprowadzamy rzekami do Bałtyku. Natomiast nie widać poprawy w klasyfikacji stanu naszych wód, głównie rzecznych. Przy prezentacji graficznej wyników klasyfikacji posługujemy się kolorami, i zły stan wód ma przypisany kolor czerwony. Niestety na mapach prezentujących stan jednolitych części wód w Polsce ten kolor dominuje. Trzeba jednak zauważyć, że bierze się to z prostej zasady, której praktycznych skutków być może nie przewidzieli autorzy Dyrektywy. Wystarczy, że jeden wskaźnik nie będzie spełniał wymogów dla stanu dobrego i wtedy stan ocenianej jednolitej części wód jest uznawany za zły. Z tego powodu poprawy nie widać. Jest to chyba największa wada systemu oceny, polegająca na tym, że można osiągnąć poprawę w zakresie wszystkich wskaźników, poza jednym i ta poprawa może być nawet istotna, bo np. z 5 klasy stanu ekologicznego nastąpił przeskok o dwie klasy, a ten jeden wskaźnik cały czas decyduje o tym, że w finalnej ocenie stan jednolitej części wód jest wciąż zły. To powoduje, że można wydać miliony euro na działania naprawcze, a efektu na mapie i w zestawieniach tabelarycznych cały czas nie widać. To się staje problemem politycznym, ponieważ w niektórych państwach toczą się dyskusje nad tym, jaki jest sens wydawania kolejnych środków na działania naprawcze, skoro efekt jest niewidoczny. A drugą przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, że do puli ocenianych wskaźników co jakiś czas dokładane są nowe, co zmienia całą sytuację.


Jakie znaczenie dla przeciętnego Polaka ma plan gospodarowania wodami?

Plany gospodarowania wodami pokazują, jak będą wydawane publiczne pieniądze. Gdyby tak spojrzeć z praktycznego punktu widzenia, to plany gospodarowania wodami i konsultacje społeczne z nimi związane to możliwość wspólnego określenia priorytetów w gospodarce wodnej. Czy chcielibyśmy, żeby w pierwszej kolejności uporządkowano gospodarkę ściekową, wybudowano drogi wodne, a może uważamy, że należy postawić na rozwój energetyki wodnej? A może coś zupełnie innego? Może chcielibyśmy, aby żeby w pierwszej kolejności zadbano o możliwość rekreacyjnego korzystania z wód i zajęto się czystością plaż oraz wód wykorzystywanych jako kąpieliska. Zatem wyznaczamy priorytety na 6 lat i decydujemy, gdzie powinniśmy zainwestować najmocniej. Warto nadmienić, że do Komisji Europejskiej w połowie każdego cyklu składamy raport z realizacji działań mających zapewnić dobry stan wód. Dla Komisji jest to narzędzie do sprawdzenia, jak wydawane są pieniądze wspólnotowe i na ile to wydatkowanie jest efektywne.


A co dla przeciętnego obywatela oznaczają plany gospodarowania wodami w praktyce? Czy jest to np. budowanie wodociągów, kanalizacji?

I tak, i nie, bo budowa kanalizacji to w dużej mierze inwestycje zaplanowane przez samorządy i wpisane do „Krajowego programu oczyszczania ścieków komunalnych”, który jednocześnie stanowi największą część działań prośrodowiskowych zawartych w projekcie drugiej aktualizacji planów gospodarowania wodami.


Czyli na przykład taki Pan Kowalski może wziąć udział w konsultacjach społecznych i powiedzieć, że chciałby mieć dostęp do wodociągu? 

Powinien pójść do gminy. Za gospodarkę wodno-ściekową odpowiada gmina, która planuje działania i inwestycje w tym zakresie. Należy jednak pamiętać, że za każdą inwestycją powinien stać rachunek ekonomiczny i zdrowy rozsądek. Nie wszędzie możliwe jest budowanie wodociągu czy kanalizacji, choćby ze względów ekonomicznych.

O wynikach konsultacji społecznych można przeczytać w artykule „Podsumowanie konsultacji społecznych IIaPGW – jak informowaliśmy społeczeństwo?” 





Jaka jest rola samorządów lokalnych w planach gospodarowania wodami? Czy samorządy mają jakieś konkretne zadania?

Oczywiście, że mają. Plany gospodarowania wodami to dokumenty zawierające działania bardzo zróżnicowane, dotyczące również takich kwestii jak zagospodarowanie przestrzenne czy gospodarka odpadami. Wśród tych działań znajdują się również zadania dla gmin, a dotyczą na przykład weryfikacji programów ochrony środowiska, uporządkowania i poprawy gospodarki ściekowej czy też rekultywacji jezior.


W planach gospodarowania wodami dużo mówi się o tzw. jednolitych częściach wód. Czym one są i w jaki sposób się je wyznacza się? 

Wyobraźmy sobie Wisłę, która przepływa przez różne miasta. Dla przykładu Wisła w Krakowie i Wisła w Warszawie to rzeka o zupełnie innym charakterze. Ma inną szerokość, ukształtowanie koryta, inna jest prędkość wody i jej ilość. Niby ta sama rzeka, ale jednak zupełnie inne uwarunkowania. Przyłożenie jednej miary do całej Wisły, od jej źródeł aż po ujście do morza i wyznaczenie dla niej jednakowo sparametryzowanego celu środowiskowego jest niemożliwe. Warunki naturalne charakteryzujące tę rzekę w jej górnym i dolnym biegu są zupełnie różne. W związku z tym dzielimy ją na fragmenty, uwzględniając jej naturalnie zróżnicowany charakter, a odcinki te nazywamy jednolitymi częściami wód. Podsumowując, jednolita część wód to po prostu jednostka gospodarowania wodami wyznaczona w oparciu o określone kryteria hydrologiczne i hydrogeologiczne.


Jakie mamy rodzaje jednolitych części wód?

Głównie mówimy o kategoriach: wody płynące, czyli cieki (rzeki, potoki, strumienie, itp.), jeziora, wody przybrzeżne i przejściowe (np. Zalew Szczeciński, Zatoka Pucka). W ramach tych kategorii rozróżniamy naturalne jednolite części wód oraz sztuczne i silnie zmienione. Sztuczne to jednolite części wód stworzone przez człowieka, np. kanały. Silnie zmienione natomiast to takie odcinki rzek lub jezior, które zostały przekształcone przez człowieka w konkretnym celu. Przykładem mogą być zbiorniki zaporowe, np. zbiornik Włocławski. Sztuczne i silnie zmienione jednolite części wód mają swoje własne, indywidualnie przypisane cele środowiskowe, bo wiadomo, że doprowadzenie ich do stanu charakterystycznego dla stanu dobrego naturalnej części wód jest niewykonalne. Natomiast jeśli to przekształcenie nie pełni już swojej roli, to wtedy możemy rozważać przywrócenie takiej rzeki do stanu naturalnego, co wiąże się ze zmianą statusu części wód z silnie zmienionej na naturalną. To z kolei powoduje konieczność wdrożenia działań mających na celu zapewnienie osiągnięcia celu środowiskowego określanego jako dobry stan ekologiczny.


Czym są presje antropogeniczne?

To są wszystkie aktywności wynikające z działalności ludzkiej. Innymi słowy to oddziaływanie człowieka na środowisko wodne. W naszych analizach planistycznych bierzemy pod uwagę te aktywności, które wpływają negatywnie na stan wód, a więc na przykład pobory wód czy zrzuty ścieków.


Czym są cele środowiskowe? Jak się je wyznacza?

Tu musimy wrócić do definicji jednolitych części wód. Podział ten wynika z charakterystyki naszych rzek i jezior, która znajduje swoje odzwierciedlenie w typologii wód. Rozróżniamy więc na przykład wielkie rzeki nizinne, potoki górskie krzemianowe i węglanowe czy też małe rzeki wyżynne. Każda z jednolitych części wód ma przypisany odpowiedni typ, a dla nich są ustalone tzw. warunki referencyjne, czyli wartości wskaźników biologicznych, charakterystyczne dla warunków niezakłóconych działalnością człowieka. Od tego właśnie wyznacza się wartości graniczne dla 5 klas stanu ekologicznego, przy czym każda kolejna klasa to większe odchylenie od warunków niezakłóconych. Celem środowiskowym jest przynajmniej stan dobry, czyli druga klasa stanu ekologicznego (nieznaczne odchylenie od warunków referencyjnych). Do tego dochodzi cel w postaci dobrego stanu chemicznego, który oceniany jest w dwóch klasach (stan dobry i stan poniżej dobrego) na podstawie wyników monitoringu substancji chemicznych, szkodliwych dla środowiska wodnego. Osiągnięcie jednoczesne tych dwóch celów, a więc dobrego lub bardzo dobrego stanu ekologicznego i dobrego stanu chemicznego oznacza spełnienie dyrektywowego celu w postaci dobrego stanu wód.


Jak wygląda Polska w kontekście jakości wód na tle innych krajów Europy?

W ogonie nie jesteśmy, ale trzeba pamiętać, że mamy dobrostan wód. Posiadamy zarówno rzeki, jak i ponad 1000 jezior i jeszcze wody przejściowe oraz przybrzeżne. Przez to mamy dużo zadań, by utrzymać je w jak najlepszej jakości lub przywrócić do stanu dobrego. A poza tym mamy lata zaległości. Nie poprawimy stanu wód bez konkretnych działań.


Z jakimi rodzajami wód mamy największe zaległości?

Nie da się jednoznacznie wskazać takich wód. Na pewno musimy podjąć działania mające na celu. ograniczenie negatywnego wpływu rolnictwa na wody, uporządkowanie gospodarki ściekowej i odwrócenie dokonanych niepotrzebnie przekształceń fizycznych. Chodzi przede wszystkim o regulację rzek, przegradzanie ich koryt, co nie zawsze jest konieczne. Często takie zarzuty pojawiają się ze strony organizacji ekologicznych. Jednocześnie raporty Europejskiej Agencji Ochrony Środowiska potwierdzają, że jedną z głównych presji w skali Europy są przekształcenia hydromorfologiczne, a więc wynikające z ingerencji człowieka w charakter cieków i jezior.


Jaki jest stan wód w jeziorach? Jak wygląda sytuacja mazurskich jezior?

Mazury na szczęście nie są pod dużym wpływem presji rolniczej czy też przemysłu, ale zagrożeniem dla nich jest turystyka. Tu już ogromna rola po stronie samorządów, np. uprządkowanie turystyki i gospodarki ściekowej, w tym zapewnienie odbioru ścieków z toalet z łodzi, ochrona brzegów jezior przed dewastacją, uregulowanie kwestii zakazów pływania sprzętem motorowym.


Wróćmy do rolnictwa. Dlaczego to jest taki duży problem i czy dotyczy wyłącznie Polski?

Jest to problem całej Europy. Związki azotu i fosforu pochodzące z nawozów spływają z pól do rzek i jezior. W skrajnym przypadku mogą one doprowadzić do tzw. przyduchy, czyli braku tlenu w wodzie. Rzekami związki te płyną do Bałtyku, a musimy pamiętać, że nie tylko jesteśmy najludniejszym krajem w jego zlewni, ale również z naszego terytorium wpływają do tego morza dwie największe rzeki: Wisła i Odra. W związku z tym to oddziaływanie, jego skala szkodliwości jest znacznie większa niż w przypadku innych państw nadbałtyckich. Warto przy tym nadmienić, że Bałtyk jest morzem specyficznym, po pierwsze jest płytki, po drugie jest bardzo uzależniony od wpływu wód słonych z Morza Północnego przez Cieśniny Duńskie. Z powodu zmian klimatycznych te wpływy są coraz rzadsze, co w połączeniu z przeżyźnieniem Bałtyku wywołuje deficyt tlenowy i tworzenie się martwych, pozbawionych tlenu, stref przydennych. Dlatego ograniczenie presji rolniczej stało się dla krajów nadbałtyckich priorytetem.


Eutrofizacja Bałtyku – z czego wynika i dlaczego to jest tak duży problem?

Eutrofizacja prowadzi do obumierania ekosystemu, śmierci Bałtyku. Tak jak wcześniej wspomniałem w efekcie przeżyźnienia, a następnie rozkładu materii dochodzi do zużycia tlenu. Powstają strefy martwe, gdzie nie ma żadnego życia. Tymi kwestiami zajmujemy się w ramach „Programu ochrony wód morskich”, który również obecnie aktualizujemy.



Człowiek poprzez swoje działania wpływa negatywnie na stan wód. I tu z pomocą przychodzą działania naprawcze, które znajdują się w planach gospodarowania wód. Czym jest zestaw działań naprawczych?

Wszędzie tam, gdzie po analizach wykonanych w ramach przygotowań kolejnej aktualizacji planów gospodarowania wodami widzimy, że jednolita część wód nie osiąga dobrego stanu albo jest w dobrym stanie, ale istnieje zagrożenie, że się on pogorszy, wprowadzamy działania naprawcze. Są dwa pakiety dotyczące zestawu działań naprawczych: podstawowy –wynikający bezpośrednio z przepisów prawa oraz działania uzupełniające, które wdrażane są wszędzie tam, gdzie podstawowe są niewystarczające. Mogą one dotyczyć udrożnień, renaturyzacji czy też kampanii edukacyjno-informacyjnych. Ostatecznie zawsze ich celem jest poprawa stanu wód.


Wydawałoby się, że najlepszej jakości są wody górskie. Czy tak jest rzeczywiście?

Tak to prawda, im bliżej gór, a tym samym źródeł rzek, tym mniej zanieczyszczeń zdąży się dostać do wody. To co obserwujemy na odcinku Wisły w Warszawie to „dorobek” kilkuset kilometrów i całej zlewni powyżej. Źródłem zanieczyszczeń jest też powietrze, z którego do wody dostają się np. wspominane już związki azotu czy też substancje chemiczne, takie jak np. benzo(a)piren.



Te zanieczyszczenia nie znikają. Nawet jak trafiają do oczyszczalni to muszą być w jakiś sposób neutralizowane, prawda?

Tak, a część z tych substancji jest na dodatek niebezpieczna dla środowiska. Mamy na przykład w skali Europy problem z neutralizacją farmaceutyków. Usunięcie tych substancji ze ścieków jest trudne i drogie, a dla niektórych z nich nie ma w ogóle dostępnych technologii.


Mówimy dużo o jakości wód. A co z ilością? Co jest większym problemem – jakość czy ilość?

To zależy, o jakich wodach mówimy – podziemnych czy powierzchniowych. Podziemne są ogólnie w lepszym stanie, zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym. Jeśli chodzi o wody powierzchniowe jeszcze parę lat temu powiedziałbym, że większym problemem jest aspekt jakościowy. Jednak od paru lat coraz intensywniej odczuwamy problem niedoborów wody i obserwujemy z niepokojem występujące zjawisko suszy, którego efekty widać np. na Wiśle w Warszawie. Zatem aspekt ilościowy staje się dominującym problemem.


W ostatnim czasie apeluje się o niepodlewanie w okresie letnim ogródków ze względu na brak wody.

Do podlewania ogródków i przydomowych trawników najlepiej wykorzystać złapaną deszczówkę. Szkoda do tego celu wykorzystywać uzdatnianą wodę z sieci, bo mamy jej niedobory. W Warszawie może nam się wydawać, że wody w kranach nie zabraknie, bo ujęcia infiltracyjne pod dnem Wisły będą wciąż pobierać wodę. Należy jednak pamiętać, że energetyka w naszym kraju opiera się głównie na węglu, a elektrownie konwencjonalne, dysponujące otwartymi układami chłodzenia pobierają wodę z rzek. Pamiętam przypadek sprzed paru lat, kiedy to poziom wody w Wiśle był tak niski, że brakowało dosłownie 1 cm do przekroczenia minimum zapewniającego możliwość poboru wody do chłodzenia dla jednej z elektrowni. Ograniczenie możliwości poboru wody na cele technologiczne oznaczałoby konieczność zmniejszenia produkcji energii, czy wręcz wyłączania bloków elektrowni. Dodatkowo mniej wody w rzece to również szybsze jej nagrzewanie się, co w efekcie prowadzi do przekroczenia dopuszczalnej temperatury wody chłodzącej i również może prowadzić do ograniczeń w pracy niektórych elektrowni. Tak więc aspekt braku wody staje się coraz bardziej odczuwalny i nie dotyczy jedynie kwestii zaopatrzenia w nią ludności.


Z jednej strony mówi się, że lodowce topnieją i nas zaleje, a z drugiej, że jest jej za mało.

Topniejące lodowce nie zapewnią wody w rzekach, one podniosą poziom wód w oceanach, bo rozumiem, że mówimy o tym zjawisku w kontekście Antarktydy czy Bieguna Północnego, a nie cofających się lodowców górskich. W tym przypadku wyzwaniem będzie ochrona przed zalaniem terenów lądowych, zwłaszcza tych położonych poniżej poziomu morzą, jak na przykład polskie Żuławy. Ale topnienie lodowców to nie tylko wzrost poziomu mórz i oceanów, to również nieodwracalne zmiany klimatyczne będące efektem zaburzenia cyrkulacji naturalnych prądów oceanicznych.


Wróćmy do tematu działań naprawczych. Czy Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie są odpowiedzialne za ich realizację?

W planach gospodarowania wodami proponujemy cały wachlarz działań, wskazując jednostki właściwe do ich realizacji. Wśród nich są samorządy, ministerstwa i Wody Polskie. Przypisanie tych zadań uwzględnia oczywiście zakres kompetencji określonych w przepisach ustawowych.


Jaki wpływ ma wodę na przeciętny obywatel? Co może zrobić, aby poprawić stan wód?

Powinniśmy oszczędzać wodę, chociażby łapiąc deszczówkę do podlewania ogrodów. Są zresztą programy zachęcające do korzystania z niej, a samorządy lokalne dofinansowują takie projekty. Wykorzystujmy brudną wodę, np. po umyciu podłogi w mieszkaniu do spłukiwania toalety. Nie myjmy wodą z detergentami samochodów w ogródkach, a tym bardziej nad rzeką. Nie podlewajmy ogródków i trawników w południe, przy największym nasłonecznieniu. Nie śmiećmy w okolicach rzek i jezior, nie wrzucajmy śmieci do wody. Zadbajmy o szczelność naszych zbiorników bezodpływowych na ścieki i zapewnijmy ich regularne opróżnianie.

Zobacz kampanię „Wody to nie śmietnik” 


Ile osób pracuje przy opracowaniu projektów planów gospodarowania wodami?

Przy samych planach gospodarowania wodami dla 9 obszarów dorzeczy w Polsce pracowało kilkadziesiąt osób, naszych pracowników i ekspertów zewnętrznych. Natomiast przez cały 6-letni cykl planistyczny pracowało kilkanaście zespołów ekspertów. Myślę, że łącznie w ten projekt było zaangażowanych około 200-300 osób.


Podsumowując: jaki budżet jest przewidziany, żeby w kolejnym 6-letnim cyklu poprawił się stan wód?

Na takie pytanie nie odpowiem, ponieważ plany gospodarowania wodami nie zapewniają finansowania proponowanych działań naprawczych To nie jest plan inwestycyjny. W dokumentacji pojawia się wyłącznie prognoza finansowa, czyli szacunkowy budżet, który jest potrzebny, aby takie działania wdrożyć. Plany nie zapewniają pieniędzy ani nie wskazują ich źródeł. Nie gwarantują jakiegokolwiek mechanizmu finansowego. Natomiast przedstawiają koszt realizacji wszystkich zaproponowanych w planach działań, który szacujemy na około 26 miliardów złotych.

Plany gospodarowania wodami w pigułce

Korzystamy z plików cookies zgodnie z naszą polityką prywatności.OK
Korzystamy z plików cookies zgodnie z naszą polityką prywatności.
OK